
Lubelszczyzna – 4 dni, a jakby tydzień
DŁUGOŚĆ TRASY:
1500 km
Termin:
10 - 13 lipiec 2025
POZOSTAŁO:
🧭 Dlaczego jedziemy? Bo trzeba. Inaczej będzie Ci wstyd.
Są takie trasy, które trzeba przeżyć. Nie dla zdjęcia. Nie dla naklejki na walizkę.
Dla siebie.
Dla siebie.
Lubelszczyzna to jeden z tych rejonów, który większość zna tylko z mapy pogody.
A my to zmieniamy. W 4 dni opowiadamy historię, która normalnie wymaga tygodnia, urlopu i odporności na banał.
Tylko że u nas nie ma banału.
Nie ma „czasów wolnych”.
Nie ma „jak ktoś chce, to może wejść”.
Wchodzimy wszyscy. Razem. Do środka. Z przewodnikami. Z opowieścią. Z sensem.
A my to zmieniamy. W 4 dni opowiadamy historię, która normalnie wymaga tygodnia, urlopu i odporności na banał.
Tylko że u nas nie ma banału.
Nie ma „czasów wolnych”.
Nie ma „jak ktoś chce, to może wejść”.
Wchodzimy wszyscy. Razem. Do środka. Z przewodnikami. Z opowieścią. Z sensem.
To jest (chyba) najbardziej napakowana trasa w historii busemzpoznania.
Nie jesteśmy z niej dumni – tylko dlatego, że nie mamy na to czasu.
Jesteśmy zajęci ogarnianiem najlepszej Lubelszczyzny, jaką da się upchnąć w 4 dni bez teleportacji.
Nie jesteśmy z niej dumni – tylko dlatego, że nie mamy na to czasu.
Jesteśmy zajęci ogarnianiem najlepszej Lubelszczyzny, jaką da się upchnąć w 4 dni bez teleportacji.
🗺️ Co zobaczysz? Wszystko, co powinieneś – i jeszcze trochę
Puławy. Książęce ambicje, marmurowe manifesty i pierwsze muzeum narodowe z czasów, gdy Polski nie było, ale duma była.
Kazimierz Dolny. Miasto artystów, spichlerzy, melexów i wąwozów z własnym klimatem.
Wieczorem – nocne zwiedzanie z pochodniami. Bo jak już opowiadać legendy, to przy ogniu.
Wieczorem – nocne zwiedzanie z pochodniami. Bo jak już opowiadać legendy, to przy ogniu.
Skansen w Lublinie. Świat bez Wi-Fi, gdzie wszystko pachnie drewnem i nie ma plastikowej cepelii. Tylko prawdziwe wioski, prawdziwe sprzęty i prawdziwa prowincja.
Kozłówka. Pałac, który wygląda, jakby książę tylko wyszedł na chwilę do kiosku.
Zamiast przewodnika z miną „panie, nudy” – opowieść o ludziach z klasą, gustem i poważnym rozmachem.
Zamiast przewodnika z miną „panie, nudy” – opowieść o ludziach z klasą, gustem i poważnym rozmachem.
Lublin. Dwa dni (nie pełne), a i tak będzie Ci mało. Zamek z kaplicą Trójcy Świętej, rynek, Archikatedra, Koziołek, trybunał i fontanna – czyli wszystko, co warto. I jeszcze trochę.
Dęblin. Muzeum Sił Powietrznych. Samoloty, rakiety, hałas i konkret. Bez czułostek.
Majdanek. Bez żartów. Bez selfików. Z przewodnikiem, który wie, że to nie jest zwykłe miejsce.
Cebularz. Warsztaty, pokaz i wypiek. Autentyk, nie podróbka z galerii handlowej.
Radzyń Podlaski. Pałac Potockich – czyli wersal z rokokową manierą i rzeźbami, które mają więcej duszy niż niejeden współczesny influencer.
🔥 I teraz najważniejsze:
📣 To nie jest propozycja. To jest wezwanie.
Nie zwlekaj. Nie kalkuluj.
Zarezerwuj miejsce.
Bo takich wyjazdów nie robi się często.
I nie dla wszystkich.
Jak jesteś „nasz” – to już wiesz.
A jak się wahasz... cóż. Może jeszcze zdążysz przegrać życie gdzie indziej.
DZIEŃ I
- 6:00 wyjazd z Poznania (Galeria Pestka, Aleje Solidarności 47, Poznań), zbiórka 5:45
- Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie (przewodnik)
- budynki ekspozycyjne, hangar, wystawa plenerowa
- historia polskiego lotnictwa wojskowego
- sztandary, odznaczenia, mundury, dokumenty i archiwalia
- liczne prezentacje multimedialne
- wejście do Jak-40 w wersji VIP oraz innych maszyn
- Kazimierz Dolny
- wycieczka meleksami 1,5 godziny z opowieściami (dla zapoznania z miastem)
- najważniejsze zabytki centrum i nie tylko
- wycieczka krótka „z buta”
- duży Rynek
- promenada nadwiślana
- Przejście wąwozem Korzeniowy Dół
- ściana płaczu (kirkut)
- spichlerze
- cmentarz żydowski
- romański Zespół Zamkowy – trwała ruina
- tarasy widokowe
- wieża obserwacyjna
- wystawa
- klimatyczny czas wolny dla „pooddychania” nastrojem miasteczka
- nocne zwiedzanie miasta i wąwozów z POCHODNIAMI!!! Będzie czad!
- wieczorny przyjazd do hotelu z pogaduchami
DZIEŃ II
- Muzeum Wsi Lubelskiej – skansen w Lublinie (przewodnik i mapka)
- zabytki architektury drewnianej, murowanej i zbiory etnograficzne, pochodzące z Lubelszczyzny
- sektory odzwierciedlające zróżnicowanie krajobrazowe i etnograficzne Lubelszczyzny:
- Wyżyna Lubelska
- Roztocze
- Powiśle
- Podlasie,
- Nadbuże
- sektory dworski oraz
- miasteczkowy - „Miasteczko prowincjonalne Europy Środkowej Muzeum Wsi Lubelskiej w Lublinie”):
- plac rynkowy oraz zabudowę na północ od niego
- o ekspozycje m.in. zakładu fryzjerskiego, sklepu żelaznego, kuchni żydowskiej, poczty, trafiki, piwiarni, domu burmistrza
- o warsztatów – kołodzieja, szewca i cholewkarza
- o rzymskokatolicki zespół sakralny (m.in. z kościołem z Matczyna oraz plebanią z Żeszczynki)
- Lublin z przewodnikiem- część pierwsza
- miasto multikulturowe
- Zamek Lubelski
- Kaplica Trójcy Świętej
- Baszta Zamkowa (donżon), ekspozycja z okresu ciężkiego więzienia
- baszta z wystawami- punkt widokowy
- Archikatedra lubelska- tu piękne freski
- Obraz cud lubelski
- Zakrystia akustyczna
- Skarbiec
- Krypty
- Klasztor Dominikanów
- czas indywidualnego zachwytu, w tym
- pauza na pyszny posiłek (nie wliczone) bądź,
- Fontanna Multimedialna wieczorem (jeśli tylko zdążą uruchomić)
- Nowy Dworzec Lublin
- zwany Dworcem Metropolitalnym
- jeden z najpiękniejszych dworców w Polsce
- samowystarczalny energetycznie
- wiele nagród dotyczących architektury
- oddany do użytku w 2024
- wieczorna nasiadówka i pogaduchy
DZIEŃ III
- Pałac Czartoryskich – muzeum w Puławach (przewodnik i mapki samodzielnie)
- pałacowe wnętrza
- Świątynia Sybilli,
- Dom Gotycki
- Domek Żółty Aleksandryjski
- Sarkofag Augusta i Zofii ks. Czartoryskiej
- Groty parkowe
- Pałacowa wieża ciśnień oraz
- Mostek Zakochanych, zabytkowa kładka nad Głęboką Drogą
- zabytkowy Domek Grecki
- Muzeum Zamoyskich w Kozłówce (przewodnik i mapki samodzielnie)
- Pałac
- Kaplica
- Powozownia
- Galeria Sztuki w Pawilonie Północnym
- Stajnie
- Lapidarium w Oficynie Północnej
- Chmiele Nałęczowskie
- piwa rzemieślnicze, ponad 20 lat tradycji
- zwiedzanie browaru (przewodnik)
- degustacja piwa
- sklepik
- Lublin z przewodnikiem- ciąg dalszy jeśli nie zdążyliśmy wczoraj
- Rynek i Trybunał Koronny
- Hejnał miejski
- Stare Miasto w Lublinie – Plac po Farze, Kamień Nieszczęścia
- Plac Litewski i pomnik Unii Lubelskiej
- Krakowskie Przedmieście
- koziołki
- Fontanna Multimedialna wieczorem – Lublin
- wieczorna nasiadówka i pogaduchy
DZIEŃ IV
- Państwowe Muzeum na Majdanku (przewodnik)
- 70 obiektów historycznych z lat 1941–1944 usytuowanych w dawnej części administracyjnej obozu
- biuro oddziału więźniarskiego
- dom kierownika tego oddziału
- barak nadzorczyń
- 49 obiektów na obszarze pól więźniarskich:
- baraki
- wieże i wartownie
- stare krematorium,
- 2 prace rzeźbiarskie więźniów
- 17 obiektów w części gospodarcze:
- magazyny
- warsztaty
- baraki łaźni
- komory gazowe
- tzw. nowe krematorium
- Kolumna Trzech Orłów
- Regionalne Muzeum Cebularza w Lublinie
- warsztaty (bełtamy, zagniatamy, wypiekamy)
- pokazy
- wypiek (każdy otrzymuje swą pracę na wynos)
- Pałac Potockich w Radzyniu Podlaskim
- brak zwiedzania, my wejdziemy
- rezydencja rokokowa
- zespół pałacowo - parkowy (francuski typ "entre cour et jardin")
- galeria zewnętrzna rzeźb
- 23.59 powrót do Poznania (Galeria Pestka)
* opcja: jeśli czas i możliwości pozwolą
** kolejność zwiedzania może ulec zmianie
Gdzie będziemy i co zobaczymy (tak bardziej opisowo
Dzień pierwszy
✈️ Muzeum Sił Powietrznych w Dęblinie – miejsce, gdzie metal mówi więcej niż podręcznik
Tu się nie chodzi po salach. Tu się przechodzi przez historię, która ryczy silnikiem i pachnie paliwem lotniczym.
Dęblin to nie kolekcja – to konkret.
To cała opowieść o polskim lotnictwie wojskowym, tylko bez zbędnych słów.
Dęblin to nie kolekcja – to konkret.
To cała opowieść o polskim lotnictwie wojskowym, tylko bez zbędnych słów.
Zaczyna się od hangarów i ekspozycji pod gołym niebem – śmigłowce, myśliwce, transportowce. Żelastwo, które naprawdę latało. I które nadal robi wrażenie. Potem wnętrza – mundury, dokumenty, odznaczenia, archiwalia i prezentacje multimedialne, które nawet laikowi wytłumaczą, czym się różni MiG od Iskry, a pilot od zwykłego śmiałka.
Wejdziemy do Jak-40 w wersji VIP – takiej z czasów, kiedy luksus oznaczał skórzane fotele i przyciski większe niż ekran w iPhonie.
Będziemy oglądać maszyny z bliska – nie zza liny, tylko tak, jakbyśmy zaraz mieli wsiadać.
I będziemy słuchać przewodnika, który nie mówi z kartki, tylko z serca – i z silnika.
Będziemy oglądać maszyny z bliska – nie zza liny, tylko tak, jakbyśmy zaraz mieli wsiadać.
I będziemy słuchać przewodnika, który nie mówi z kartki, tylko z serca – i z silnika.
To nie muzeum.
To miejsce, które oddaje honor ludziom, którzy latali, zanim ktoś wymyślił autopilota i klimatyzację w kokpicie.
To miejsce, które oddaje honor ludziom, którzy latali, zanim ktoś wymyślił autopilota i klimatyzację w kokpicie.
🏘️ Kazimierz Dolny za dnia – historia rozrzucona po całym mieście
Kazimierz to nie jest miejsce, które się zwiedza – to miejsce, które się wchłania. Ale najpierw trzeba je ogarnąć w całości. Dlatego zaczynamy od przejazdu meleksem, żeby zobaczyć, gdzie ukrywa się prawdziwa treść miasta – nie tylko rynek, ale też spichlerze, kirkut, układ ulic i miejsca, które nie mieszczą się w folderach.
Potem ruszamy z buta – Rynek z kamienicami bardziej rzeźbionymi niż katalogi mebli, kościół farny, promenada nad Wisłą, cmentarz żydowski, ściana płaczu, spichlerze i wreszcie Korzeniowy Dół, czyli wąwóz tak spektakularny, że wygląda jakby natura zaszalała z rzeźbiarką.
Zajrzymy też do romańskiego Zespołu Zamkowego, gdzie ruiny nie są przeszkodą, tylko przewodnikiem po tym, co kiedyś było siłą miasta.
Zajrzymy też do romańskiego Zespołu Zamkowego, gdzie ruiny nie są przeszkodą, tylko przewodnikiem po tym, co kiedyś było siłą miasta.
Po tym wszystkim – chwilowy luz. Nie czas wolny, tylko czas na nastrojenie się. Kazimierz nie lubi pośpiechu. A my lubimy Kazimierz.
🔥 Kazimierz nocą – światło, cień i opowieści z krwi i kamienia
Gdy robi się ciemno, zaczyna się prawdziwa jazda.
Nocne zwiedzanie z pochodniami to nie dodatek. To punkt programu.
Wchodzimy w miasto jak w opowieść – z przewodnikami w strojach z epoki, którzy nie odgrywają ról, tylko ożywiają ducha miejsca.
Nocne zwiedzanie z pochodniami to nie dodatek. To punkt programu.
Wchodzimy w miasto jak w opowieść – z przewodnikami w strojach z epoki, którzy nie odgrywają ról, tylko ożywiają ducha miejsca.
Przejdziemy przez Rynek, wąskie uliczki, zaułki z legendami, przez wąwozy, które nocą stają się portalami do innych czasów.
To nie jest teatr. To jest żywy Kazimierz, który mówi szeptem, rykiem, czasem ciszą.
To nie jest teatr. To jest żywy Kazimierz, który mówi szeptem, rykiem, czasem ciszą.
Nie będzie suchych dat, tylko opowieści, które czuć pod skórą.
Nie będzie światła ledowego, tylko pochodnie i cienie, które działają lepiej niż projektory.
Nie będzie światła ledowego, tylko pochodnie i cienie, które działają lepiej niż projektory.
Kazimierz nocą nie opowiada historii. On ją wciąga.
Dzień drugi:
🌾 Muzeum Wsi Lubelskiej – czyli jak wyglądał świat, zanim ktoś wymyślił Wi-Fi
To nie skansen. To teleport.
Wchodzisz i nagle wszystko zwalnia. Beton znika, asfalt się rozmywa, a Ty stoisz na rynku miasteczka, które niby nie istnieje, a jednak stoi i ma się dobrze.
Wchodzisz i nagle wszystko zwalnia. Beton znika, asfalt się rozmywa, a Ty stoisz na rynku miasteczka, które niby nie istnieje, a jednak stoi i ma się dobrze.
Muzeum Wsi Lubelskiej pokazuje Lubelszczyznę taką, jaka była – nie w reklamie, tylko naprawdę. Z podziałem na regiony: Wyżyna, Roztocze, Powiśle, Podlasie, Nadbuże. Każdy z nich ma swój styl, swoją architekturę, swoje tempo. I wszystko to zebrane w jednym miejscu.
Tu są drewniane chaty, dwory, kościoły, zagrody, warsztaty, całe wiejskie życie, zanim pralka stała się bogiem.
Jest też miasteczko prowincjonalne – z fryzjerem, żelaznym sklepem, żydowską kuchnią, pocztą, piwiarnią i domem burmistrza.
Nie makiety. Nie atrapy. Prawdziwe rzeczy, przeniesione z prawdziwego świata.
Jest też miasteczko prowincjonalne – z fryzjerem, żelaznym sklepem, żydowską kuchnią, pocztą, piwiarnią i domem burmistrza.
Nie makiety. Nie atrapy. Prawdziwe rzeczy, przeniesione z prawdziwego świata.
Spacerujesz i czujesz, że tu wszystko jeszcze oddycha. Że czas się nie zatrzymał – on po prostu tu nie przyszedł.
I nawet jeśli myślisz, że skanseny są nudne – ten nie jest. Bo to nie wystawa. To lustro, w które warto spojrzeć.
🏰 Lublin – część I: historia, która nie siedzi cicho
Zaczynamy mocno. Zamek Lubelski – niby spokojny, niby znany, ale kiedy już wejdziemy, zaczyna się grubo.
W środku czeka Kaplica Trójcy Świętej – jedno z najważniejszych i najbardziej niezwykłych miejsc w Polsce, łączące gotyk z bizantyjskim rozmachem. Tu każda ściana mówi, a sufit śpiewa. Serio – freski, które robią robotę nawet dla tych, co myślą, że "fresk to taka plama".
W środku czeka Kaplica Trójcy Świętej – jedno z najważniejszych i najbardziej niezwykłych miejsc w Polsce, łączące gotyk z bizantyjskim rozmachem. Tu każda ściana mówi, a sufit śpiewa. Serio – freski, które robią robotę nawet dla tych, co myślą, że "fresk to taka plama".
Potem Archikatedra – też nie byle co. Z zewnątrz niepozorna, w środku zupełnie inny świat.
Obraz cud lubelski, zakrystia z echem tak wyraźnym, że można samemu ze sobą pogadać.
Krypty, skarbiec, mrok i światło, sacrum i detale – tu nie wchodzi się z przyzwyczajenia. Tu się trochę cichnie. Ale bez zadęcia.
Obraz cud lubelski, zakrystia z echem tak wyraźnym, że można samemu ze sobą pogadać.
Krypty, skarbiec, mrok i światło, sacrum i detale – tu nie wchodzi się z przyzwyczajenia. Tu się trochę cichnie. Ale bez zadęcia.
To Lublin nie od pocztówek, tylko od fundamentów.
Miasto, które nie mówi „patrz na mnie”, tylko „posłuchaj, co się tu działo”.
I jak się posłucha, to już się nie da odzobaczyć.
Miasto, które nie mówi „patrz na mnie”, tylko „posłuchaj, co się tu działo”.
I jak się posłucha, to już się nie da odzobaczyć.
💦 Fontanna Multimedialna – bo wieczorem też trzeba coś poczuć
Jeśli myślisz, że po całym dniu intensywnego zwiedzania nic już Cię nie ruszy – to fontanna w Lublinie ma inne zdanie.
Nie jest największa, nie jest najgłośniejsza – ale jak odpali pokaz, to nagle wszyscy milkną. Bo tu nie leci woda z muzyczką. Tu jest światło, dźwięk, narracja i klimat, który zamyka dzień jak dobry finał serialu.
Nie jest największa, nie jest najgłośniejsza – ale jak odpali pokaz, to nagle wszyscy milkną. Bo tu nie leci woda z muzyczką. Tu jest światło, dźwięk, narracja i klimat, który zamyka dzień jak dobry finał serialu.
Stoisz wśród ludzi, patrzysz, słuchasz – i masz to rzadkie uczucie, że jesteś dokładnie tam, gdzie trzeba.
I chociaż nie zależy to od nas – jeśli tylko ją uruchomią, będziemy tam. Bo takie momenty są warte czekania.
🏙 Nowy Dworzec w Lublinie – tu nawet czekanie wygląda dobrze
Nie zwiedzamy dworców. Ale tu zrobimy wyjątek.
Nowy Dworzec Metropolitalny w Lublinie to nie jest blaszana wiata z zapachem hot-doga i biletem do Radomia.
To architektura, która nie tylko wygląda, ale myśli i działa.
Nowy Dworzec Metropolitalny w Lublinie to nie jest blaszana wiata z zapachem hot-doga i biletem do Radomia.
To architektura, która nie tylko wygląda, ale myśli i działa.
W pełni energooszczędny, nagradzany, nowoczesny, a jednocześnie dobrze skrojony pod człowieka – tu nawet powietrze jest inne. Przestrzeń, światło, forma.
I to wszystko działa. Bez zadęcia, bez korków, bez wstydu.
I to wszystko działa. Bez zadęcia, bez korków, bez wstydu.
Zajrzymy. Bo warto zobaczyć, że czasem coś w tym kraju jednak się udaje.
Dzień trzeci
🏛 Pałac Czartoryskich – polski Wersal, tylko z większą duszą
To nie jest pałac do oglądania. To jest pałac do rozumienia.
Czartoryscy nie mieszkali tu po to, żeby mieć ładnie. Oni tu mieli misję.
Puławy były ich sceną – i miejscem, gdzie powstała pierwsza idea muzeum narodowego w Polsce, zanim jeszcze Polska wróciła na mapę.
Czartoryscy nie mieszkali tu po to, żeby mieć ładnie. Oni tu mieli misję.
Puławy były ich sceną – i miejscem, gdzie powstała pierwsza idea muzeum narodowego w Polsce, zanim jeszcze Polska wróciła na mapę.
Wchodzimy do rezydencji, gdzie każdy detal to deklaracja, a każdy budynek obok – puenta do większej opowieści.
Świątynia Sybilli, Dom Gotycki, Domek Żółty, Sarkofagi, Groty, Mostek Zakochanych – to wszystko nie są ozdoby. To są argumenty. Dobrze przemyślane, pięknie zrealizowane, zrobione po coś.
Świątynia Sybilli, Dom Gotycki, Domek Żółty, Sarkofagi, Groty, Mostek Zakochanych – to wszystko nie są ozdoby. To są argumenty. Dobrze przemyślane, pięknie zrealizowane, zrobione po coś.
Spacer po pałacowym parku nie jest relaksem – jest lekcją z czasów, gdy elity miały jeszcze coś do powiedzenia. I mówiły to w kamieniu, sztuce, idei.
Kto nie był w Puławach – nie zna jednej z najważniejszych rozmów, jakie polska kultura kiedykolwiek próbowała ze sobą odbyć.
🎩 Muzeum Zamoyskich w Kozłówce – pałac, w którym luksus nie przeprasza, że istnieje
Kozłówka nie ma kompleksów.
Nie próbuje być skromna. Nie musi udawać "w duchu epoki".
To jest epoka – zakonserwowana, żywa, oprawiona w ramy złocone grubiej niż zdrowy rozsądek pozwala.
Nie próbuje być skromna. Nie musi udawać "w duchu epoki".
To jest epoka – zakonserwowana, żywa, oprawiona w ramy złocone grubiej niż zdrowy rozsądek pozwala.
Wnętrza tego pałacu to estetyczny nokaut.
Na ścianach obrazy – nie dziesiątki, a setki.
Nie grafiki, nie kopie, nie „coś w stylu” – tylko oryginalne dzieła, często większe niż drzwi wejściowe i cięższe niż cały Instagram.
Na ścianach obrazy – nie dziesiątki, a setki.
Nie grafiki, nie kopie, nie „coś w stylu” – tylko oryginalne dzieła, często większe niż drzwi wejściowe i cięższe niż cały Instagram.
Galeria sztuki w Pawilonie Północnym to osobna kraina – pełna portretów, mitologii, patosu i światła odbijającego się od ram jak od zbroi.
I to wszystko nie wisi dla ozdoby – to jest spuścizna rodziny, która miała pieniądze, ale jeszcze więcej gustu.
I to wszystko nie wisi dla ozdoby – to jest spuścizna rodziny, która miała pieniądze, ale jeszcze więcej gustu.
Do tego kaplica, powozownia, stajnie, lapidarium – nie jako dodatki, ale jako kolejne rozdziały tej samej opowieści o tym, jak wyglądał prawdziwy prestiż, zanim przyszedł plastik i paragon z Zary.
Tu się nie ogląda. Tu się chłonie. I trochę nie dowierza.
Kozłówka to miejsce, po którym człowiek wychodzi z pytaniem:
„Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że to aż tak?”
Kozłówka to miejsce, po którym człowiek wychodzi z pytaniem:
„Dlaczego nikt mi wcześniej nie powiedział, że to aż tak?”
Browar – Chmiele Nałęczowskie
To jedno z tych miejsc, gdzie czas płynie inaczej, a receptura nie zmienia się co sezon. Browar Chmiele Nałęczowskie działa od ponad dwóch dekad i robi swoje – solidnie, lokalnie, bez udawania. Tu się warzy, nie produkuje.
Podczas zwiedzania zobaczymy, jak z prostych składników powstaje coś, co ma charakter. Nie będzie tajemnic – będzie rzemiosło pokazane od kuchni: warzelnia, leżakownia, fermentacja, ludzie, którzy wiedzą, co robią.
A potem – degustacja. Nie dla sportu, tylko po to, żeby zrozumieć, czym się różni piwo robione z pomysłem od tego z promocji. Na koniec sklepik – nie narzuca się, ale kusi.
To nie atrakcja. To miejsce z osobowością.
Lublin – dalszy ciąg
Po tej bardziej sakralno-zamkowej stronie miasta przychodzi czas na jego codzienność – tę z brukiem, legendą i charakterem. Spacer przez Stare Miasto, Rynek, Trybunał Koronny, Plac po Farze, Kamień Nieszczęścia, aż po Plac Litewski i pomnik Unii Lubelskiej. Każdy z tych punktów ma coś do powiedzenia, ale nie krzyczy – mówi półgłosem, jak przystało na miasto, które widziało sporo, ale nie musi się tym chwalić.
W tym wszystkim jest też przestrzeń na oddech. Przerwa na kawę, coś dobrego do zjedzenia, może lody, może chwila na własne spojrzenie – bo Lublin nie lubi pośpiechu, ale nie znosi nudy.
A skoro już Lublin, to Perła – piwo, którego nie trzeba przedstawiać nikomu, kto wie, czym jest klasyka z charakterem. Bez zwiedzania, bez zbędnych ceregieli – po prostu siadamy i degustujemy to, co w tym mieście najbardziej własne. Dla klimatu, dla smaku, dla zasady.
Jeśli się uda, wieczorem jeszcze raz fontanna multimedialna – bo pokaz pokazowi nierówny, a miasto potrafi zaskoczyć także nocą.
Dzień czwarty
Państwowe Muzeum na Majdanku
To nie jest kolejny punkt programu. To nie jest „do zobaczenia”.
To miejsce, przez które się przechodzi w ciszy, z przewodnikiem, który mówi niewiele – bo tu nie trzeba mówić dużo.
To miejsce, przez które się przechodzi w ciszy, z przewodnikiem, który mówi niewiele – bo tu nie trzeba mówić dużo.
Były baraki. Były krematoria. Była codzienność zorganizowanego zła.
Na terenie zachowało się ponad 70 obiektów: biura, baraki, wieże strażnicze, magazyny, łaźnie, komory gazowe, stare i nowe krematorium.
Jest też Kolumna Trzech Orłów – znak pamięci i przestrogi.
Na terenie zachowało się ponad 70 obiektów: biura, baraki, wieże strażnicze, magazyny, łaźnie, komory gazowe, stare i nowe krematorium.
Jest też Kolumna Trzech Orłów – znak pamięci i przestrogi.
Majdanek nie próbuje robić wrażenia.
On zmusza do zatrzymania się.
To doświadczenie, które zostaje w człowieku na długo – nawet jeśli nie powie się o tym ani słowa.
On zmusza do zatrzymania się.
To doświadczenie, które zostaje w człowieku na długo – nawet jeśli nie powie się o tym ani słowa.
Regionalne Muzeum Cebularza
Jak Lubelszczyzna – to cebularz. Nie dodatek. Nie ciekawostka. To symbol. Tutejszy „oszczypek”, tylko pieczony, z cebulą, makiem i charakterem.
Wchodzimy do miejsca, które traktuje ten wypiek tak, jak na to zasługuje – z szacunkiem i z humorem jednocześnie. Podczas warsztatów uczymy się, jak zrobić prawdziwego cebularza: mieszamy, zagniatamy, formujemy i wypiekamy. Każdy wychodzi z własnym egzemplarzem – na wynos, na pamiątkę albo na zjedzenie od razu.
To nie jest kulinarna zabawa. To spotkanie z lokalną dumą, które pachnie tak, że ciężko się skupić na czymkolwiek innym.
Bo historia historią, ale głód to też część tradycji.
Pałac Potockich w Radzyniu Podlaskim
Na zdjęciach wygląda dobrze.
Na żywo wygląda nieprzyzwoicie dobrze.
Na żywo wygląda nieprzyzwoicie dobrze.
Rezydencja rokokowa z rozmachem, który nie musi niczego udowadniać.
Układ francuski – „entre cour et jardin” – dziedziniec z przodu, ogród z tyłu, a w środku architektura, która pokazuje, że kiedyś styl był codziennością, nie luksusem.
Układ francuski – „entre cour et jardin” – dziedziniec z przodu, ogród z tyłu, a w środku architektura, która pokazuje, że kiedyś styl był codziennością, nie luksusem.
Galeria rzeźb zewnętrznych, elewacje jak z teatru, detale, które można oglądać godzinami – i najważniejsze: my wchodzimy do środka.
Nie zostajemy na schodach. Nie podziwiamy zza bramy. Wchodzimy, bo taki jest sens zwiedzania.
Nie zostajemy na schodach. Nie podziwiamy zza bramy. Wchodzimy, bo taki jest sens zwiedzania.
To nie jest znany punkt na trasie wszystkich wycieczek.
To jest miejsce z klasą i historią, które po prostu nie musi się reklamować. Wystarczy, że otwiera drzwi.
To jest miejsce z klasą i historią, które po prostu nie musi się reklamować. Wystarczy, że otwiera drzwi.
Podsumowując, wrócimy do Poznania bogatsi o nowe doświadczenia, historie do opowiedzenia i być może kilka nowych przyjaciół, bo jak to mówią, wspólna podróż zacieśnia więzy. No i oczywiście z niecierpliwością będziemy czekać na kolejną ucieczkę z Poznania, która, mamy nadzieję, będzie równie emocjonująca.
Cena: 1150 zł zawiera:
Przejazdy, noclegi, autostrady, zwiedzanie wg programu, ubezpieczenia, opieka licencjonowanego pilota, obowiązkowe składki na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny i Turystyczny Fundusz Pomocowy
Przejazdy, noclegi, autostrady, zwiedzanie wg programu, ubezpieczenia, opieka licencjonowanego pilota, obowiązkowe składki na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny i Turystyczny Fundusz Pomocowy
Dodatkowo płatne gotówką u pilota:
585 zł (wejściówki, przewodnicy obiektów, przewodnicy miejscy, wycieczka meleksami, nocne zwiedzanie z pochodniami, pokazy, degustacje, opłaty administracyjno- parkingowe)
Obiad, kawa, ciacho, lody i pamiątki - zarezerwować drugi portfelik (koszty nie wliczone)
Noclegi:
Hotel w Lublinie, pokoje 2-osobowe z łazienkami, klimą i to, co tygryski lubią najbardziej — wyposażona kuchnia oraz miejsce do „wspólnego posiedzenia”.
Co zabieramy?
Tradycyjnie sznytki na pierwszy dzień oraz produkty do kanapek na następny (bądź
następne – to prawie „koniec świata”, ale zakładamy możliwość dodatkowej wizyty w Biedronce. Kuchnia w naszym zasięgu, przygotujemy sobie wszystko, na co przyjdzie nam chętka i wieczorkiem odgrzewamy sobie, co przywieźliśmy (bądź nabyliśmy, upolowaliśmy czy wysępiliśmy ;) ). Ulubiona nalewka lub inny podobny rozgrzewacz- wskazane. Wygodne i porządne buty, czapka (ewentualnie kapeluszek lub chusteczka „nagłowna”), polar, kurtka. Dodajmy jeszcze okulary (różowe) na słonko i krem z filtrem. Oczywiście o akcesoriach higienicznych i ręczniku pamiętamy i ciuszkach na przebranie, może piżamka, klapeczki (chyba, że ktoś nie potrzebuje). Nie zapominamy o foto aparacie, powerbanku i słuchawkach (wejście zwykły Jack- na wszelki wypadek). Dowód osobisty niezbędny
Hotel w Lublinie, pokoje 2-osobowe z łazienkami, klimą i to, co tygryski lubią najbardziej — wyposażona kuchnia oraz miejsce do „wspólnego posiedzenia”.
Co zabieramy?
Tradycyjnie sznytki na pierwszy dzień oraz produkty do kanapek na następny (bądź
następne – to prawie „koniec świata”, ale zakładamy możliwość dodatkowej wizyty w Biedronce. Kuchnia w naszym zasięgu, przygotujemy sobie wszystko, na co przyjdzie nam chętka i wieczorkiem odgrzewamy sobie, co przywieźliśmy (bądź nabyliśmy, upolowaliśmy czy wysępiliśmy ;) ). Ulubiona nalewka lub inny podobny rozgrzewacz- wskazane. Wygodne i porządne buty, czapka (ewentualnie kapeluszek lub chusteczka „nagłowna”), polar, kurtka. Dodajmy jeszcze okulary (różowe) na słonko i krem z filtrem. Oczywiście o akcesoriach higienicznych i ręczniku pamiętamy i ciuszkach na przebranie, może piżamka, klapeczki (chyba, że ktoś nie potrzebuje). Nie zapominamy o foto aparacie, powerbanku i słuchawkach (wejście zwykły Jack- na wszelki wypadek). Dowód osobisty niezbędny
O nas:
Jeździmy w kameralnym gronie, grupy do 16 osób.Cenimy sobie wyśmienite towarzystwo i radosną atmosferę. Czas wypełniony zwiedzaniem po same brzegi. Pamiętajcie w aucie gramy po polsku (z płyty, oczywiście), aby radośniej nam było i śpiewamy sobie też (no dobrze, powiedzmy, że podśpiewujemy). Chcesz nas zainteresować ulubioną swą muzyką? Nie ma sprawy, zabierz płyty :)
Przypominamy, z nami zawsze PRZYJEMNIE i KOMFORTOWO
Informacje małym druczkiem:
- organizator: TUTUS Magdalena Piechowiak-Małecka
- zapisy: formularz na www
- zapytania: telefonicznie +48 573 327 881 lub mail: kontakt@busemzpoznania.pl
kliknięcie „wezmę udział” nie oznacza rezerwacji miejsca
wpłata zaliczki jest równoznaczna z zapoznaniem się i akceptacją regulaminu wyjazdu zamieszczonego na www.busemzpoznania.pl i w załączonej umowie - kliknięcie „wezmę udział” nie oznacza rezerwacji miejsca
- wpłata zaliczki jest równoznaczna z zapoznaniem się i akceptacją regulaminu wyjazdu zamieszczonego na www.busemzpoznania.pl i w załączonej umowie
- nie odpowiadamy za ewentualne zmiany cen wstępów, biletów
- ilość miejsc ograniczona – decyduje kolejność zgłoszeń
- decyzję o przebiegu trasy podejmie przewodnik na miejscu!
program wycieczki jest ramowy i może ulec zmianie w zależności od warunków atmosferycznych
program wycieczki jest ramowy i może ulec zmianie w zależności od warunków atmosferycznych - w świątyniach odpowiedni ubiór: długie spodnie/ spódnice, zakryte ramiona
- uczestnicy: przed wyjazdem otrzymywać będą maile z informacjami o trasie
- informacje dotyczące wycieczek i imprez turystycznych zamieszczone na tej stronie stanowią zaproszenie do zawarcia umowy w rozumieniu przepisów Kodeksu Cywilnego
Opinie o nas i naszych wyprawach





