Przejdź do treści

2025-06-19 krumlov czeski - Busem z poznania - wycieczki inne niż inne

Pomiń menu
Pomiń menu
bastei

Święto Pięciolistnej Róży – Czeskie klimaty, których nie zapomnisz




DŁUGOŚĆ TRASY:
1500 km


Termin:
18 - 22 czerwca

POZOSTAŁO:

Ten wyjazd to nie kolejna „wycieczka z przewodnikiem”, gdzie najważniejszym punktem programu jest przerwa na obiad.
To podróż do miasta, które wygląda jak plan filmowy – tylko że prawdziwy. Czeski Krumlov, wpisany na listę UNESCO, raz w roku cofa się w czasie i zamienia w żywą, średniowieczną opowieść – z orszakami, festynem, pokazami, rzemieślnikami, muzyką, winem i ogniem. Bez plastiku. Bez cepelii.

Będzie pięknie, głośno i trochę magicznie. Ale spokojnie – nie trzeba zakładać zbroi. Wystarczy zabrać wygodne buty, trochę dystansu i apetyt na coś innego niż standardowy city break.

A skoro już jesteśmy na samym południowym końcu naszych sąsiadów – a dla niektórych to już niemal koniec świata – to szkoda byłoby przejechać tyle kilometrów tylko dla jednego miasta.
Dlatego – zgodnie z naszą tradycją – odwiedzimy po drodze kilka zamków i pałaców z charakterem. Nie po to, żeby odhaczyć „kolejne atrakcje”, ale żeby w pełni wykorzystać ten kierunek.
Bez nadmiaru, bez gonitwy – ale konkretnie i z sensem.
Po prostu: jedziemy po wrażenia, nie po zmęczenie.

Po drodze zajrzymy do barokowego Hospitalu Kuks, który bardziej przypomina filmowy plan niż budynek szpitalny.
Zobaczymy też pałac Hluboká, czyli czeski odpowiednik zamku Disneya – tylko prawdziwy.
Wpadniemy do zamku Rožmberk, malowniczo zawieszonego nad Wełtawą, i oczywiście do zamku w samym Krumlovie – bo jak już się tam jedzie, to wypada wejść na górę.
A wracając, zatrzymamy się jeszcze przy zamku Karlštejn, perle Czech i dumie Karola IV oraz przy mniej znanym, ale wyjątkowym skalnym klasztorze w Słoupie.

Nie będziemy też ściemniać – to trasa wymagająca. Zarówno dla uczestników, jak i dla nas jako organizatorów.
Dużo się dzieje, sporo się chodzi, a program jest intensywny – ale taki właśnie ma być.
Nie jedziemy leżeć. Jedziemy przeżyć coś, co zostaje w głowie na długo.
Jeśli to Cię nie zniechęca, a wręcz kręci – to znaczy, że dobrze trafiłeś.



Program wyjazdu:
Dzień 1
  • wyjazd godz 16:30 (Poznań, Orlen ul. Zgoda)
  • nocleg na granicy w naszym ulubionym agro - Piechowice

Dzień 2
  • Hospital Kuks (przewodnik)
    • - trasa zwiedzania główna
    • - krypty Grobowiec rodu Špork
    • - ogrody pałacowe
    • - alegorie Cnót i Przywar dłuta Mateusza Bernarda Brauna
  • Pałac Hluboka
    • - zwiedzanie (przewodnik)
    • - dziedziniec
    • - oranżeria
  • Czeskie Budziejowice rynek- oddech podróżników twardzieli

Dzień 3
  • Zamek Rožmberk nad Vltavou (przewodnik + tekst)
    • Galeria Krzyżowców
    • Sale reprezentacyjne
    • dziedzińce
    • Wieża Jakobinka (możliwość samodzielnie w czasie wolnym) nie wliczone
  • Czeski Krumlov:
  • zapoznanie z miastem spacerem
  • Letni Pałac Bellarie
  • festyn Pięciolistnej Róży - tańce, korowody, pokazy rzemiosła średniowiecznego, walki rycerskie, jadło wszelakie- czas do dyspozycji
  • miasto- czas do dyspozycji

Dzień 4
  • Czeski Krumlow- zamek (przewodnik)
    • historia rodziny Schwarzenbergów
    • zamkowe wnętrza
    • kaplica zamkowa św. Jerzego
    • słynna rokokowa Sala Maskaradowa
    • wnętrze mostu płaszczowego
  • Czeski Krumlov:
  • festyn Pięciolistnej Róży- tańce, korowody, pokazy rzemiosła średniowiecznego, walki rycerskie, jadło wszelakie (czas do dyspozycji)
  • miasto- czas do dyspozycji
  • Przejazd na nocleg


Dzień 5
  • zamek Karlštejn
    • zabytkowe wnętrza dwóch pięter Pałacu Cesarskiego
    • dolne piętra Wieży Mariackiej
    • kopia czeskiej Korony św. Wacława
    • Wieża Studzienna
  • SLOUP skalna pustelnia – twierdza
    • kościół z kamiennym ołtarzem
    • kamienne schody rycerskie
    • kuchnia pustelników
    • refektarz (sala jadalna) pustelników
    • oryginalna toaleta wykuta w skale
    • tarasy widokowe z licznymi galeriami
  • Ok. godz 23:59 powrót do Poznania, stacja paliw Orlen, ul. Zgoda







Miejsca w których będziemy:



Hospital Kuks

  


Kuks nie wygląda jak szpital.
Wygląda jak scenografia do jakiegoś barokowego filmu grozy, w którym zaraz zza kolumny wyjdzie alegoria Śmierci i poklepie cię po ramieniu. I to nie jest metafora – bo tu śmierć naprawdę ma swoją rzeźbę. I to nie jedną.
To monumentalny kompleks z końca XVII wieku, położony na totalnym odludziu, zbudowany przez człowieka, który postanowił połączyć medycynę, sztukę, religię i odrobinę… szaleństwa. Wnętrza pełne są rzeźb personifikujących cnoty i grzechy, a ich autorem był Matthias Braun – ten sam gość, który dłubał figury na moście Karola w Pradze. Ale tutaj popłynął na całego.
Efekt?
Miejsce, gdzie spacerujesz między Dobrocią, Chciwością, Gniewem i Nadzieją, a wszystko to skąpane w barokowym świetle, z widokiem na dolinę jak z apokaliptycznego snu.
Niepokojące, piękne, jedyne w swoim rodzaju.
Nie da się tego miejsca odhaczyć.
Trzeba je przeżyć.





Hluboká nad Vltavou

   

Jeśli ktoś Ci kiedyś powie, że Czechy są nudne – wyślij go do Hlubokiej. I najlepiej niech weźmie zapasową szczękę, bo pierwszą zgubi w trawie pod pałacem.
To miejsce wygląda jak angielski zamek, który ktoś teleportował w środek środkowej Europy. I nie bez powodu – Hluboká to czeska odpowiedź na Windsor. Neogotyk jak z bajki, ale z czeskim twistem: monumentalna fasada, krużganki, wieże, wnętrza ociekające detalem… a wszystko to tak wycyzelowane, że masz ochotę sprawdzić, czy przypadkiem nie wpadłeś do jakiegoś planu „Opowieści z Narnii”.
To nie jest miejsce, które się „zwiedza”.
To miejsce, które się chłonie. Albo raczej – które Cię pochłania.
Idealne na ten moment wyjazdu, kiedy człowiek jeszcze nie wie, że najlepsze dopiero przed nim.




Budziejowicki rynek



Niektórzy twierdzą, że Budziejowice to po prostu przystanek w drodze do Krumlova.
Ale ci, co wiedzą, wiedzą: to jedno z tych miejsc, które potrafią zaskoczyć bez robienia wielkiego halo.
Rynek? Gigant. Jeden z największych w Europie. I do tego prawie idealnie kwadratowy, jakby ktoś go odrysował od linijki. W środku stoi fontanna Samsona – człowiek z lwem i beczką symboliki, otoczony pastelowymi kamienicami, pod którymi możesz zjeść kolację, zrobić zdjęcie, albo po prostu siedzieć i patrzeć, jak płynie czeski czas.
No i piwo. Prawdziwy Budvar, serwowany nie z ciężarówki, tylko na miejscu – tam, gdzie się go warzy. Kto nie spróbuje – ten nie wie, jak smakuje oryginał.
Budziejowice to taka Praga, tylko bez tłumów i selfie-sticków.
Klimat czeski, trochę leniwy, trochę dostojny. Idealne miejsce, by złapać oddech i przypomnieć sobie, że nie wszystko, co piękne, musi być w top 5 TripAdvisora.



Zamek Rožmberk


  

Gdyby Czesi kręcili własną „Grę o tron”, to Rožmberk byłby idealną lokalizacją na siedzibę mrocznego, ale stylowego rodu.
Zamek wciśnięty jest między rzekę a wzgórze, zawieszony gdzieś pomiędzy rzeczywistością a legendą – ma w sobie wszystko: wieżę z widokiem na Wełtawę, mury, które pamiętają czasy rycerzy, i klimat, który siedzi w kościach jeszcze długo po wyjeździe.
To nie jest zamek, do którego jedziesz „bo akurat jest na trasie”.
To miejsce, do którego się zjeżdża, bo ma duszę. Niby niewielki, ale cholernie malowniczy. I z historią, która nie wymaga rekonstrukcji – tu ją czuć w zapachu kamienia i skrzypieniu podłóg.
Zwiedzanie Rožmberka to jak mała rozgrzewka przed Krumlovem – ale taka, po której już wiesz, że nie przyjechałeś na byle jaką trasę.
Bo właśnie tu wszystko się zaczęło.
To pierwsza siedziba potężnego rodu Rožmberków – tych samych, którzy później przejęli Krumlov i rozbudowali go w jeden z najpiękniejszych zamków w całej Europie.
Rožmberk to początek historii, która swoje największe sceny odegra kilka kilometrów dalej – ale bez tej sceny otwarcia, cała opowieść byłaby niepełna.




Czeski Krumlov

   

Czeski Krumlov – miasto, które nie powinno istnieć, a jednak istnieje
Są takie miejsca, które wyglądają, jakby ktoś je narysował – a potem przypadkiem zbudował naprawdę. Czeski Krumlov to właśnie jedno z nich.
Zawinięty w pętlę rzeki, z górującym nad wszystkim zamkiem, kolorowymi kamienicami i brukiem, który pamięta więcej niż niejeden podręcznik. Tu wszystko gra: światło, proporcje, cisza o poranku i muzyka wieczorem.
To nie jest skansen. To żywe, oddychające miasto, które po prostu nigdy nie przestało być sobą.
Na zamek nie da się nie patrzeć – widać go z każdego punktu, jakby pilnował całej sceny. A gdy się do niego zbliżysz – wchodzi z pełnym rozmachem: most na arkadach, ogrody, dziedziniec, teatr barokowy, no i widok na dachy miasta, który wygląda jak namalowany akwarelą.
Nie jest to zamek do odfajkowania. To zamek do przeżycia od środka – z odrobiną zadumy i całkiem sporym „wow”.
Ale Krumlov to nie tylko zamek. To też wąskie uliczki, pracownie, kawiarnie, galerie i zakamarki, które wciągają jak dobra książka. I nawet jeśli myślisz, że „już widziałeś wszystko” – to Krumlov zaskoczy Cię czymś jeszcze.
Bo to jedno z tych miejsc, gdzie nie wiesz, czy jesteś w Europie, w baśni, czy może w scenografii do filmu, który nigdy nie powstał – a szkoda.

Święto Pięciolistnej Róży

Święto Pięciolistnej Róży – kiedy historia przestaje udawać
Raz w roku Czeski Krumlov przestaje być po prostu pięknym miastem.
Przestaje być „perłą UNESCO”, „malowniczą starówką” czy „romantyczną miejscówką na weekend”.
Raz w roku to miasto cofa się w czasie.
Ulice wypełniają się dźwiękiem bębnów, stukotem podkutych butów, zapachem wina i dymem z ognisk. Pojawiają się mieszczanie, żacy, damy, kuglarze, rycerze i kat – wszyscy w strojach z epoki.
Zamiast foodtrucków – stragany z miodem, chlebem i rzemiosłem. Zamiast TikToka – żywa scena z XVI wieku.
To nie rekonstrukcja. To teatr na żywo, tylko że bez granicy między widzem a aktorem.
Orszaki, pokazy, walki, muzyka dawna, teatr uliczny, iluminacje – i wszystko to w przestrzeni, która nie musi niczego udawać, bo jest oryginalna.
Święto Pięciolistnej Róży to hołd dla rodu Rožmberków – tych samych, którzy budowali to miasto i których herb (róża o pięciu płatkach) wciąż zdobi jego mury.
To święto stylu, historii i klimatu, w którym nie ma miejsca na plastykowe miecze i nadmuchiwane zamki.

To nie jest event.
To doświadczenie jedyne w swoim rodzaju – i jeśli masz choć odrobinę duszy podróżnika, estety, historyka albo po prostu człowieka, który lubi poczuć coś prawdziwego – to musisz tam być. Choć raz.
I właśnie po to tam jedziemy.






Karlštejn

   

Jeśli Rožmberk to opowieść o rycerzach, a Krumlov to teatr historii, to Karlštejn to katedra w postaci zamku.
Wzniesiony przez cesarza Karola IV, żeby przechowywać koronę i relikwie – i żeby każdy, kto się zbliży, od razu wiedział, że to nie jest zwykła twierdza.
Tu nie ma bajeru. Tu jest monumentalna powaga, gotycki rozmach i mistyczny vibe.
Zamek siedzi na wzgórzu jak tron dla kogoś, kto już dawno przestał się przejmować opinią ludzi.
Dojście do niego to niemal rytuał – idziesz pod górę, mijasz kramiki, piwo, zakręty, i nagle... bach: wieże, mury, panorama, która wygląda jak z podręcznika do historii, tylko że lepiej oświetlona.
Wewnątrz? Kaplica Świętego Krzyża, zamknięta jak sejf, pełna złota, klejnotów i duchowego ładunku. I to wszystko nie na pokaz, tylko z przekonania.
Karlštejn to nie tylko zamek. To średniowieczny statement.
Potężny, osadzony, niepodrabialny.
To idealne miejsce na koniec tej trasy – bo przypomina, że historia to nie tylko zabawa i festyny. To też władza, wiara, symbol.




Sloup – pustelnia zawieszona między niebem a ziemią

  

Na koniec zostawiamy miejsce, które nie robi hałasu, a zostaje w głowie na długo.
Skalna pustelnia w Słoupie to nie pałac, nie zamek, nie atrakcja z ulotki – to dziwny, spokojny świat, wyrzeźbiony w pionowej skale przez ludzi, którzy postanowili odłączyć się od wszystkiego.
Z zewnątrz wygląda to jak jakaś mistyczna wieża strażnicza – pionowy masyw piaskowca z klatką schodową, kapliczkami i systemem pomieszczeń w środku. Kiedyś mieszkali tu mnisi. Później pustelnicy. A teraz – tylko echo, wiatr i ludzie z przypadku (czyli my).
W środku nie ma marmurów ani przewodników w mundurkach. Są wykute cele, modlitewne nisze, resztki średniowiecznej codzienności.
Cisza jest tam jak ściana, a widok z góry to ostatnia lekcja pokory na tej trasie.
Słoup to przystanek na koniec, który nie krzyczy „patrz na mnie”, ale mówi:
„zatrzymaj się na chwilę – bo właśnie wracasz z podróży w czasie”.



To nie będzie wycieczka.
To będzie rozdział – z tych, które pisze się raz, ale pamięta całe życie.
Nie jedziemy dla zdjęć. Nie jedziemy dla listy atrakcji.
Jedziemy, żeby coś poczuć, coś przeżyć, i choć na chwilę być gdzieś, gdzie czas płynie inaczej.
Gdzie bruk ma pamięć, zamki mają głos, a noc pachnie ogniem i historią.
To wyprawa nie dla każdego.
Ale jeśli czujesz, że świat ma więcej warstw niż ekran telefonu – to właśnie Twoja.




Cena 1350 zł zawiera:
Przejazdy, autostrady, zwiedzanie wg programu, ubezpieczenie, opieka licencjonowanego pilota, obowiązkowe składki na Turystyczny Fundusz Gwarancyjny i Turystyczny Fundusz Pomocowy
Dodatkowo przelewem po zapisie:
80 zł (pakiet: wejście do stref festiwalowych na dwa dni- otrzymacie opaski na rękę)
Dodatkowo płatne gotówką:
2250 koron czeskich (wejściówki, przewodnicy obiektów i lokalni, opłaty administracyjno- parkingowe)
Obiad, kawa, ciacho, lody i pamiątki - zarezerwować drugi portfelik (koszty nie wliczone)
Przelicznik kcz: 100 koron = ok. 19 zł

Noclegi: pokoje 2 i 3 osobowe
• Piechowice (Polska) (wyposażona kuchnia)
• 2 noce Hotel Pod Stráží (2 i 3osobowe pokoje, możliwość śniadań)
• Hotel Belvedere (pod Karlštejnem) (2osobowe pokoje, śniadanie)

Co zabieramy?
Tradycyjnie sznytki na pierwszy dzień oraz produkty do kanapek na następny. Obowiązkowo ulubiona nalewka lub inny podobny rozgrzewacz na wieczorne pogaduchy. Wygodne buty, czapeczka (ewentualnie chusteczka „nagłowna”), polar, kurtka. Po ostatnich wyprawach dodajmy jeszcze okulary (różowe) na słonko. Oczywiście o akcesoriach higienicznych i ręczniku pamiętamy i ciuszkach na przebranie, może piżamka, klapeczki (chyba, że ktoś nie potrzebuje). Telefon z włączonym roamingiem i chętnie swe słuchawki. Fotoaparat i powerbank bywają też przydatne. Dowód osobisty/ paszport - „gadżetem” obowiązkowym.

O nas:
Jeździmy w kameralnym gronie, grupy do 16 osób.
Cenimy sobie wyśmienite towarzystwo i radosną atmosferę. Czas wypełniony zwiedzaniem po same brzegi.
Pamiętajcie w aucie gramy po polsku (z płyty, oczywiście), aby radośniej nam było i śpiewamy sobie też (no dobrze, powiedzmy, że podśpiewujemy). Chcesz nas zainteresować ulubioną swą muzyką? Nie ma sprawy, zabierz płyty :)
Przypominamy, z nami zawsze PRZYJEMNIE i KOMFORTOWO. Więcej o nas – tutaj

Informacje małym druczkiem:
  • organizator: TUTUS Magdalena Piechowiak-Małecka
  • zapisy: formularz na www.busemzpoznania.pl
  • zapytania: telefonicznie +48 573 327 881 lub mail: kontakt@busemzpoznania.pl
  • kliknięcie „wezmę udział” nie oznacza rezerwacji miejsca
  • wpłata zaliczki jest równoznaczna z zapoznaniem się i akceptacją regulaminu wyjazdu zamieszczonego na www.busemzpoznania.pl
  • należy pamiętać o włączonym roamingu
  • zaleca się wyrobienie karty EKUZ (bezpłatnie w NFZ)
  • nie odpowiadamy za ewentualne zmiany cen wstępów, biletów
  • Wieża Jakobinka dla chętnych, cena 180 czk
  • Hotel Pod Stráží - na piętrze obok pokoi znajduje się aneks kuchenny wyposażony w lodówkę, czajnik i mikrofalówkę, śniadania: 40 zł (200 koron)
  • ze wzglądu na konieczność wcześniejszego zakupu biletów do stref festiwalowych w Czeskim Krumlov, opłata za te bilety nie podlega zwrotowi (prosimy o przemyślane zapisy)
  • masz pytanie – nie krępuj się, po prostu zadzwoń :)

Wróć do spisu treści